Projekt Zakon - nowa perspektywa

Moim zdaniem bardziej wydatniejsza fabula gry oraz urozmaicona wydaje mi sie wersja Mangela.

Dobrze, przemyślałem, obgadałem i proponuje v. 3.0 która jest w tej sytuacji konsensusem.

Tak więc, na skraju kontynentu żyje sobie prosty chłop. Ma żonę, dzieci, dom i zasadził drzewo, słowem Arkadia. Jednak w czasie ataku nieboszczyków na ziemiach Chaosu  magiczna ochrona jaką Mangel otaczał tereny graniczące z ziemiami Chaosu osłabła. Czarni Rycerze i mutanty wykorzystały to rzecz jasna i w czasie szybkiego wypadu (gdy nie ma kota w domu to myszy harcują) oddział mutantów pod wodzą Rycerza gwałci i zabija mu żonę, plądruje i pali dom, ścina drzewo i porywa dzieci by wychować je na wojowników Chaosu.
Facet w rozpaczy chce się powiesić i wtedy dostaje w potylice telepatycznym wezwaniem do stawienia się na ziemiach Zakonu celem uzupełnienia strat (telepatyczne wezwanie trafia tylko do tych którzy mogą być przydatni w walce z Chaosem, nie ważne czy są źli czy dobrzy, po prostu czują potrzebę pojawienia się na ziemiach Zakonu, później decydują się czy chcą się przyłączyć czy nie). Facet, jako ze jest w szoku i nie bardzo rozumie co się wokół dzieje, idzie kilka dni bez jedzenia, snu i wody. Idzie w stronę Zakonu nie wiedząc co go prowadzi i nie dbając o to, idzie tak aż trafia na dwa mutanty które zdezerterowały z jakiegoś oddziału i właśnie posilają się ścierwem jakiejś wieśniaczki. Facet ma ostry nawrót wspomnień, łapie miecz jednego z nich i dwoma cięciami posyła potwory do piekła. Patrzy na co się dzieje wokół niego dzieje i stwierdza że szok mu przeszedł, przypomina sobie o dzieciach ale tu się pojawia problem, walkę obserwował Mangel. Widząc jak jeden człowiek powala dwa mutanty (to spora rzadkość... zazwyczaj trzeba pięciu ludzi na jednego skurczybyka) postanawia z nim porozmawiać w cztery oczy. Wzmaga przekaz w stosunku do tego typka i teraz koleś nie ma już nic do gadania, musi iść do Zakonu.
Gdy dociera już tam jest wściekły jak diabli. Dobrze wie że ktoś go kontroluje i uniemożliwia mu rozpoczęcie poszukiwań dzieci. Mangel wzywa go do swych prywatnych komnat (kolejna rzadkość...) i tam przeprasza za to że grzebał mu w głowie. Jednocześnie gorąco namawia go do przyłączenia się do Zakonu obiecując mu iż dostanie mały oddział ludzi z którymi będzie wykonywać misje.
Facet niechętnie zgadza się zastrzegając że chce najlepszych i że chce dostać każdą misje która będzie dotyczyć działań na przedpolu i bezpośrednio na terenach zajmowanych przez Chaos, tak by móc jednocześnie szukać swych potomków. Mangel zgadza się i... koniec I części. Zaznaczam że facet (jak w Gothicu, nie podajemy imienia) czuje wstręt do wszystkiego co go otacza, jest źle nastawiony do Zakonu bo najchętniej zabrałby swoich ludzi polazł za Rycerzem który ukradł mu rodzinkę ale jest na to za honorowy i lojalny.

Jak widzicie starałem się w miarę sensownie połączyć obie fabułki, jeśli koleś jest tak wściekły na Zakon to najważniejsze punkty z fabuły Fenrira są zachowane a grunt jaki pozostawia nam ta fabuła daje możliwość budowania całej historii naszego Bezimiennego.

Cog musibyć Magel bo tak jest w systemie . Z resztą ja taki bóg jak ty gentelman . Zwyczajnie zawiązałem oragnizacje porzytku publicznego (przekażcie mi swój 1%! ) i nią zawiaduje. Jakbyś czytał co Ci czasem pokazuje to byś wiedział . Z resztą, jak wszystko ruszy mozesz być moim zastępcą skoro Ci zależy ;], ale zastrzegam nie wolno bić nowych .

Ok, prace nad grą są w toku, ten wątek już zamykam.